Na pierwszy ogień poszła stara szafka katalogowa.
Jest z nami już od ponad dwudziestu lat, ale nigdy nie mogłam się zebrać do jej odrestaurowania. Kiedyś pełniła ważne funkcje w bibliotece laboratorium, w którym pracowała moja mama. Po likwidacji firmy przygarnęłam oryginalny mebel, którego szuladki idealnie pasowały na kolekcję kaset magnetofonowych. Od lat już kaset się nie używa więc komódka miała nawet kilkuletni epizod w piwnicy. Ale wróciła.
Miała wiele zacieków jeszcze ze służby w laboratorium, kolor zbyt ciemny jak dla mnie i zardzewiałe uchwyty. Z tymi był największy problem, bo poza rdzą miały jeszcze zagniecenia.
Nie będę ukrywać, że remont szafki jest dziełem zespołowym. Mój Starszy Pan dokonał wspaniałego oczyszczenia mebla ze starej bejcy, zeszlifował rdzę i wyprostował co większe wgniecenia.
Ja zajęłam się lakierowaniem. Drewno pokryłam stynowym, bezbarwnym lakierem do mebli. Elementy metalowe spryskałam samochodowym lakierem bezbarwnym. Oczywiście matowym żeby zbyt mocno się nie świeciły.
Nieco powiększyliśmy "wzrost" mebla poprzez dodanie kółek. Teraz można również pod meblem wytrzeć kurz, którego w mieście jest strasznie dużo.
Szufladki świetnie się sprawdzają jako magazyn pędzelków, kokardek, wstążeczek, cekinów, guzików, tubek z farbą akrylową itp. rzeczy do robótek i zdobienia.
Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku szkolnym.